prezentacje.edu.pl

Połączenie linką, czyli odsyłacz do hiperłącza

Wojciech Murzyn




Użyteczność internetu wynika nie tylko z ilości nagromadzonych informacji ale także (a może przede wszystkim) z możliwości szybkiego i sensownego poruszania się w nich dzięki odsyłaczom (hiperłączom).

"Jeśli coś jest niebieskie i podkreślone - kliknij to" - taką najprostszą instrukcję obsługi internetu proponują autorzy jednej z książek o nowej, internetowej rzeczywistości. Mechanizm odsyłaczy nie jest nowy - znany od dziesięcioleci w encyklopediach i powszechnie stosowany w przekazach pisanych - ale internet pozwala wykorzystać go z wielką łatwością.

Z tym, że w zastosowaniach internetowych częściej mówi się o linkach zamiast odsyłaczach. Czy to jest to samo? I która nazwa jest dobra? A może są inne?

Oto krótki przewodnik po najczęściej stosowanych określeniach:

odsyłacz- nazwa z tradycjami, nie zawsze zrozumiała dla "nowoczesnych" użytkowników; może się także trochę nieprzyjemnie kojarzyć: ktoś mnie odsyła a więc chce się mnie pozbyć;

link- zapożyczenie z angielskiego. Nie ma (jeszcze) takiego słowa w języku polskim, ale jest już w Słowniku Wyrazów Obcych. Jest przy tym najczęściej używane i bezpośrednio kojarzone z internetowym zastosowaniem;

hyperlink- słowo angielskie, bardziej wyrafinowane od poprzedniego i dokładniej (w języku angielskim) oddające sens - nie chodzi o bezpośrednie, fizyczne połączenie ale o połączenie logiczne;

łącze- polski odpowiednik określenia link. Bardziej kojarzy się z łączem telefonicznym niż wirtualnym połączeniem treści publikowanych internecie;

hiperłącze- dokładniej oddaje sens ale może wyglądać na trochę przesadnie "mądre";

hiperlink- niepoprawne połączenie polskiego przedrostka hiper- z angielskim link. Nie wolno tak robić;

linka- żartobliwe niby-tłumaczenie ale dobrze oddające sens. Jeżeli możemy sobie pozwolić na to aby na list elektroniczny (e-mail) mówić emalia, to i linka jest na miejscu.

Ta lista nie wyczerpuje oczywiście wszystkich możliwości określeń "niebieskiego i podkreślonego". A jak mówić i pisać? Osobiście jestem zwolennikiem następującej hierarchii przytoczonych określeń:





Podkreślanie tekstów nie będących odsyłaczami (linkami) jest błędem, gdyż naturalnym odruchem czytelnika tekstu w internecie jest klikanie w podkreślone wyrazy. A jeśli takie kliknięcie nie wywołuje żadnego efektu - czytelnik się denerwuje

1) odsyłacz (bo to tradycyjna, ładna, polska nazwa)

2) link (no już trudno; nie po polsku ale wszyscy wiedzą o co chodzi)

3) hiperłącze (wprawdzie trochę napuszone ale jednak poprawne)

4) łącze (jeśli nie budzi wątpliwości, że nie chodzi o linię telefoniczną)

5) hyperlink - ale to już jednak nie po polsku

6) linka - jeśli możemy pozwolić sobie na swobodę wypowiedzi

hiperlink - jest poza listą bo jest słowem niepoprawnym.

Na koniec uwaga praktyczna. Niebieskie i podkreślone rezerwujemy jako wyróżnienie odsyłacza w tekście internetowym. Nie należy więc używać tego sposobu wyróżniania do innych celów, bo może to wprowadzić czytelnika w błąd. A ponieważ każdy tekst (także pisany bez zamiaru publikowania w internecie) może się tam prędzej czy później znaleźć - lepiej być zapobiegliwym i przyjąć taką regułę jako obowiązującą zawsze.

na górę